Dobra Karma ma dla nas wyjątkowe znaczenie; odkąd dotarliśmy tam pierwszy raz w 2014 roku, została jednym z pierwszych miejsc, które odwiedzaliśmy regularnie. Dlatego we wrześniowe popołudnie, będąc w okolicy, zdecydowaliśmy się na szybki rodzinny obiad. Widać covidową rzeczywistość: górna część lokalu jest zamknięta, a na dole połowa stolików wolna; z obsługi jedna sympatyczna dziewczyna. Jako przystawki wybraliśmy wegański tatar (16 zł), a jako dania główne pizzę sadową (25 zł), pierogi oraz marchewkowe kotleciki. I tu już miejsce na epilog – pomimo że wszystkie dania wyglądały pięknie na talerzach, to czegoś nam brakowało; a to tatar za zimny, kotleciki bez wyrazu, a pizza z gruszką – no cóż – kiedyś była o niebo lepsza, a to właśnie w Dobrej Karmie odkryliśmy to połączenie smaków. Kiedyś było lepiej, ale też, aby zachować obiektywizm, dawniej nie było całej tej sytuacji z coronawirusem, więc przyjmujemy, że to chwilowy spadek formy, i wierzymy, że gdy odwiedzicie Dobrą Karmę, to każdy z Was znajdzie tam swój smak.