Była to nasza kolejna wizyta w Dinette, więc nie będziemy się rozpisywać o uroku tego obowiązkowego miejsca na kulinarnej mapie Wrocławia. Gdy trafiliśmy tam na niedzielny obiad, serwowane było menu nr 28.

Jako przystawki (dinettki) polecamy hummus z zatarem (dobre), rilette z kaczki z jabłkowym chutneyem (bardzo dobre) oraz jagic – syryjski twarożek z ziołami na ostro (dobre). Za trzy dinettki zapłacicie 13 zł; dużym plusem było to, że jak skończyło się pieczywo, to sympatyczni kelnerzy donieśli.

Jako zupę wybraliśmy krem z żółtych warzyw, w skład którego wchodziły żółte warzywa korzenne, gałka muszkatołowa, kardamon, chipsy z marchwi, puder z oliwek oraz orzechy laskowe (13 zł). Zupa była przepyszna, na wielką 5.

Jako dania główne wybraliśmy królika po marokańsku – skok z królika podany z kaszą pęczak, marchwią, harissą, jogurtem kozim, piklowanymi burakami, purée z moreli i miętą (cena 38 zł); drugim daniem głównym był perłowy kuskus z kurczakiem, z tahini, mlekiem kokosowym, kuminem, prażoną ciecierzycą oraz cytryną i kolendrą (cena 29 zł). Obydwa dania były bardzo dobre, genialna kompozycja smaków i kolorów

Następnie przyszła kolej na desery i tu zdecydowaliśmy się na selerową panna cottę z sorbetem jabłkowo-selerowym. Była bardzo dobra, ale musimy dać mały minus, bo w środku był włos :/ Drugi deser to sernik z pieczonym burakiem i chips czekoladowy.

Dania z menu 28 oceniamy pomiędzy 4 a 5. Obsługa tego dnia była bardzo, bardzo serdeczna i pomocna, a atmosfera jak zawsze przyjemna. Za cały obiad z napojami zapłaciliśmy 150 zł za 2 osoby dorosłe i dziecko. Odwiedzajcie Dinette, polecamy! My na pewno regularnie będziemy tam wracać.

Lokalizacja: Powstańców Śląskich 95, Wrocław, Polska

Jedzenie
Obsługa
Atmosfera