Bierhalle miałem okazję odwiedzić kilka razy. Zamawiałem zazwyczaj dobre piwo ich własnej produkcji i receptury. Kilkakrotnie skusiłem się również na golonkę i żeberka; smakowały mi, więc na sobotni styczniowy obiad postanowiłem wybrać się tam z rodzinką. Jeśli miałbym zacząć od końca, to tak, ten nietrafny pomysł, to moja wina.
Ale zacznijmy od początku. Bierhalle ma świetną lokalizację w samym centrum wrocławskiego rynku. Przed obiadem zafundowaliśmy sobie rodzinny spacer w celu wyostrzenia apetytu i odetchnięcia świeżym powietrzem. Pogoda, jak na styczeń, była bajeczna, 13 stopni na plusie i nie padało. Gdy weszliśmy do środka, przywitało nas wiele pustych stolików, wybraliśmy więc jeden przy oknie z widokiem na rynek. Zarówno sam lokal, jak i serwowana w nim kuchnia, są stylizowane na bawarski styl. Po chwili zjawiła się kelnerka, ubrana w strój à la dirndl, i przyniosła menu. Od razu rzuciło nam się w oczy, że dania są rekomendowane przez kucharza Kurta Shellera. Tekst w karcie „Kurt Sheller gotuje dla Was” ucieszył nas, bo taką sławę kojarzymy z kulinarnych programów. Jeśli chodzi o dania, to nasz wybór padł na talerz tradycyjnych kiełbas niemieckich (32,99 zł) oraz smażonego pstrąga w sosie cytrynowo-kaparowym (39,99 zł). Kiełbasy oryginalnie są z chlebem, więc domówiliśmy frytki (6,99 zł), a do picia wzięliśmy sok pomarańczowy, herbatę oraz piwo.
Na talerz kiełbas składały się: Bratwurst Curry, Weisswurst i kiełbasy Norymberskie, wszystkie podane na kapuście kiszonej z kminkiem i cebulą (sauerkraut). O ile kiełbasy były w porządku, niczym się nie wyróżniały, ale były jadalne, o tyle kapusta była, najprościej mówiąc, obrzydliwa. Może gdybym nigdy nie próbował takiej kapusty, to bym stwierdził: „ot, taka niemiecka kuchnia”, ale to było najzwyczajniej w świecie źle zrobione i niedobre, i tu cała nasza trójka była zgodna. Jeśli chodzi o pstrąga, to był mniej niż przeciętny, kompozycja mało apetyczna, cały smak zostawał na skórze w sosie, więc jedynie kapary ratowały danie. Niestety, nie trafiliśmy z daniami. Frytki i piwo były ok – zawsze to jakiś plus, choć niewielki.
Podsumowując, nie wiem, czy była to kwestia nietrafionych dań, czy kuchnia w Bierhalle się zepsuła, ale wyszliśmy najedzeni, lecz rozczarowani. Jeśli chodzi o rodzaj serwowanej kuchni, umieściłbym Bierhalle i Kurną Chatę w tej samej kategorii – i tu muszę przyznać, że Kurna Chata wygrywa poprzez nokaut.
Lokalizacja: Rynek 24, Wrocław, Polska
Jedzenie | |
Obsługa | |
Atmosfera |